Niemcowa – to jeden ze szczytów Pasma Radziejowej, wznoszący się na zachód od Doliny Popradu.
W jego pobliżu znajduje się przepiękna polana zajmująca grzbiet pomiędzy szczytem Niemcowej a Kordowcem. Niegdyś to miejsce tętniło życiem za sprawą ludzi, którzy tu mieszkali, pracowali i … uczyli się. Tak, nie pomyliłam się- uczyli się! Kto by pomyślał, że dzieciaki, które z Niemcowej i pobliskich przysiółków do najbliższej placówki edukacyjnej, która mieściła się w Piwnicznej miały ok. 7 km doczekają się własnej szkoły. Dzięki temu nie musiały pokonywać wielu kilometrów. To nauczyciel przybywał na Niemcową i spędzał tam cały tydzień, a czasem dłużej- jeśli warunki pogodowe nie pozwalały na powrót do Piwniczej. Szkoła ta, dzięki ówczesnym władzom Piwnicznej została otwarta 1 września 1937 roku. Funkcjonowała z przerwą do roku 1961. Nie była to typowa szkoła, ale zwykła izba w domu państwa Skalniaków- na czas lekcji przemeblowywana na salę lekcyjną -choć to i tak za duże słowo.
Tak się złożyło, że Beskid Sądecki, a zwłaszcza Dolina Popradu szczególnie przypadła do gustu znanej polskiej pisarce książek dla dzieci Marii Kownackiej, która w latach 50 ub. wieku przyjeżdżała tutaj na wypoczynek. To za jej sprawą historia szkoły została utrwalona na kartach książki.
Sama Kownacka opisała w wydawnictwie „Płomyk” nr 17, rok 1959, jak powstawała książka „Szkoła nad obłokami”, tak wspomina moment gdy dowiedziała się tym niezwykłym miejscu:
„Posłuchajcie. Kiedy w Rytrze pisałam „Rogasia z Doliny Roztoki” doszło do moich uszu, że gdzieś wysoko, w Paśmie Beskidu Sądeckiego, bez żadnej komunikacji kołowej jest szkoła, bodajże najwyżej położona w Polsce, bo na 1027 m. nad poziomem morza”.
Kownacka była zachwycona ideą prowadzenia szkoły w takim miejscu jak Niemcowa. Sama będąc jeszcze bardzo młodą osobą założyła własną szkołę ludową mieszczącą się w majątku Krzywda należącym do jej szwagra. Przez całe życie dużą wagę przykładała na potrzebę edukacji dzieci i młodzieży, uwrażliwiania ich na innych ludzi i otaczający je świat. Kochała przyrodę, a to z kolei znajdywało odzwierciedlenie w niezwykle barwnych i realistycznych opisach przyrody jakie zamieszczała w swoich książkach.
Kownacka pisze dalej:
„Mieczysław Łomnicki, nauczyciel tej szkoły, stały mieszkaniec Piwnicznej, udzielił mi dużo ciekawych informacji o życiu tamtejszych ludzi i tej niezwykłej szkoły, założonej tam, po raz pierwszy w dziejach, dopiero po ostatniej wojnie.
Już po moim powrocie do Warszawy, pan Mieczysław przysyłał w dalszym ciągu ciekawe materiały o ciężkiej pracy, starych obyczajach, mowie i wierzeniach tamtejszych ludzi, a także opisywał niezwykłe przygody, jakie go spotykały. To on właśnie, dążąc na Niemcową w zadymkę – uratował dwoje swoich uczniów, a stało się to tak, jak opisuję w pierwszym rozdziale książki pt. „Kurniawie w gardziel”.
Czerwiec następnego lata, zastał mnie już w Rytrze.
W tym czasie Łomnicki poszedł do wojska (nauczyciele Niemcowej muszą być młodzi, bo któż inny zdołałby pokonać tę wyżynę zimą?!), a miejsce jego zajął tymczasowo kolega, również mieszkaniec Piwnicznej, syn znanego miejscowego stolarza, Edward Grucela.
Kiedy po długotrwałych deszczach zabłysło wreszcie słońce – wyprawa nasza, składająca się z czterech osób, pod przewodnictwem Edwarda, wyruszyła z uroczego domu Grucelów przy ulicy Ogrodowej, opisanego na samym początku książki. Nieśliśmy ze sobą dobrą lornetkę i dwa aparaty fotograficzne. Grafik, przyszły ilustrator książki, dźwigał w potężnym plecaku szkicowniku, farby i ołówki, a ja gruby brulion, notes do „podpatrzeń”, długopis, parę swoich książek, „Płomyków”, „Płomyczków”, piłkę do siatkówki, dwa kilogramy cukierków i… lalkę!… Wszystko to – jako zadatki przyjaźni z dziećmi wyżyny. (Do głowy mi nie przyszło wtedy, że owa skromna lalusia odegra jakąś rolę w książce).
Czy wiecie, co to jest kwitnąca łąka w Beskidzie Sądeckim?! Wyobraźcie sobie bujny trawnik, na który sfrunęło setki tysięcy różnobarwnych motyli.
A więc lasami, pełnymi rozśpiewanego ptactwa, polanami leśnymi, rozkwieconymi łąkami, poletkami owsa, kamienistymi zboczami, stromo, to „połogo” – pięliśmy się wytrwale ku górze, całe siedem kilometrów, a im wstępowaliśmy wyżej, tym Poprad w dole szerszym zakolem nas opasywał.
Był to ten sam szlak, który podczas kurniawy odbywa nauczyciel Grucela w pierwszym rozdziale książki.
Kiedyśmy stanęli wreszcie u celu podróży na Niemcowej – domostwo Nosalów, na skraju leśnej polany, było puste, tylko Bodry i Bielka w budzie z wydrążonego buka rozgłośnie witały nauczyciela.
Drzwi domostwa, zaparte na drewniane „zaworki”, nauczyciel, który czuł się tu jak u siebie w domu, otworzył bez najmniejszego trudu – patykiem… i mogliśmy się rozgościć pod nieobecność gospodarzy.
Kiedy przestąpiłam próg domu, wydało mi się, że czas cofnął się o trzysta lat. Potężne „sąsieki” – staroświeckie skrzynie na zboże, trójnożne żeleźniaki – sagany z epoki kurnych chat, drewniane, rzeźbione „jaktelki” do noszenia wody ze źródła, „stępy” do miażdżenia ziarna, ławy i stołki z „soszki” (rozwidlonej gałęzi), wyrzynane misternie „ślufanki” (podnoszone ławy do spania, w których trzyma się pościel) i „police” (półki) – wszystko to prawiło o zastygłej, starej kulturze tego zakątka odciętego od świata.
Wszystko to mówiło jasno: „Jeżeli chcesz mieć sprzęt w domu – sam go musisz uzdajać!”…
Wyszłam przed dom. Na żerdziach płotu wisiała zawiązana charakterystycznie w „husiankę” – chustka na głowę. Zajrzałam do środka. Wiatr bujał w niej, zamiast dziecka, butelkę po occie spowiniętą szmatkami.
Bez namysłu zamieniłam butelkę na przyniesioną ze sobą lalkę… Kto ciekawy, jak się takie zdarzenie przetwarza na wątek utworu, niech zajrzy do rozdziału pt. „Butelka po occie”.
Kiedy wrócili wreszcie nasi mili gospodarze – od sianokosów, pasionki i wielu innych zajęć, których tu cały nawał czyha na pracowite ręce – opowiadaniom i gadkom dziadka Nosala nie było końca.
Niektóre z nich, wiernie oddane, znajdziecie w książce.
Chłopcy wtajemniczali mnie w sztukę sporządzania nart (rozdział „Wyżyna górą!”), dziewczynki chwaliły się pięknymi zabawkami wystruganymi przez braci. Świetna gawędziarka, sąsiadka Wielochowa, opowiadała ciekawie o przygodach z wilkami i o tym, jak to te Potoki z Trześniowego Gronia rządzą się same, choć rodzice pomarli, jak to tutejsze dzieci uważają za największą klęskę, jeżeli nie mogą iść do szkoły, gdy je wstrzymuje pasionka.
– Zanim my tu szkołę dostali, trzeba było ganiać dzieciaki pięć kilometrów do Młodowa albo i jeszcze dalej, do Piwnicznej! Nie każdy to wytrzymał, toteż z nas, starszych, mało kto czytać i pisać potrafi! (Rozdział „Nocni goście”). O „chuliganach”, moja pani, to my tu słyszymy tylko z gazet! Za trudne u nas bytowanie na chuligaństwo… Kto nie będzie pilnie pracował na tej naszej wyżynie, przepadnie!…
Ludzie na Niemcowej są pełni życzliwości i świetnie umieją opowiadać, toteż zarówno mój brulion, jak i szkicownik grafika, profesora Chomicza, puchły po prostu w oczach, a zdjęcia utworzyły cały album”
Jak sama zaznacza, jeszcze wiele mogłaby napisać o szkole na Niemcowej.
„Oczywiście, nie wyczerpałam nawet w części tego bogatego materiału, jaki nasuwa tamtejsze życie. Opowiadanie można by więc snuć dalej i dalej.”
W wyprawie na Niemcową Marii Kownackiej towarzyszył Witold Chomicz – znany krakowski artysta malarz, grafik i ilustrator. Sam sporo podróżował, szczególnie upodobał sobie małopolskie wioski i Beskid Sądecki, a w swojej twórczości mocno inspirował się sztuką ludową. To m. in. za jago namową Kownacka podjęła się napisania książki zarówno „Rogaś z Doliny Roztoki” jaki i „Szkoła nad obłokami”, do których Chomicz stworzył ilustracje. Autorka prowadziła również bogatą dokumentację fotograficzną. Wyprawa jej i Witolda Chomicza na Niemcową została utrwalona na fotografiach w albumie „Niemcowa na zdjęciach. Szkoła nad obłokami. Lato 1956”.
Książka ta stanowi nie tylko wciągającą lekturę ale też piękną pamiątkę z opisem tamtych czasów.
Dziś na Polanie Niemcowa znajduje się tylko jedno gospodarstwo – człowieka pamiętającego „szkołę nad obłokami”, bo dzisiaj za sprawą Marii Kownackiej już nikt inaczej nie nazywa tego miejsca. Wśród krzewów i zarośli znajdziemy również pozostałości po budynku, w którym niegdyś uczyły się dzieci, a także pozostałości domu nauczyciela. Przy ruinach zabudowań znajdziemy również pamiątkową tablicę z nazwiskami nauczycieli.
Autor: Anna Świsterska
Zdjęcia archiwalne: Maria Kownacka; Źródło” Mazowiecka Biblioteka Cyfrowa, Album Marii Kownackiej, Niemcowa w zdjęciach. “Szkoła nad obłokami”. Lato 1956
Bibliografia:
Cytaty Marii Kownackiej pochodzą z wydawnictwa „Płomyk” nr 17, rok 1959
https://piwnicznazdroj.blogspot.com/ Tekst: Teresa Ortyl
https://www.piwniczna.pl/edc_media/Manager/Znadpopradu/2021/Znadpopradu-09-2021-min.pdf
https://www.laminerva.pl/2021/09/kownacka-i-chomicz-w-dolinie-popradu.html