Zbliżamy się do najdłuższej nocy w całym roku, tzw. zimowego przesilenia. Wkrótce dnia zacznie przybywać aż do wiosennej równonocy w marcu, gdy dzień i noc będą trwały tyle samo i dalej do przesilenia letniego w czerwcu, czyli okresu, gdy dni są na półkuli północnej są najdłuższe. Potem dni znowu zaczną się skracać. We wrześniu nastąpi równonoc jesienna, a w grudniu koło roku zamknie się zimowym przesileniem. Obecnie często porównujemy czas do rzeki, która nieustannie płynie. Dawniej jednak zwracano raczej uwagę na cykliczność zjawisk i wydarzeń. Początek, koniec i początek czegoś nowego. Wiosna, lato, jesień, zima i kolejna wiosna. Cykle przyrody wyznaczały rytm życia. Stąd też w wielu kulturach ważne święta przypadały na te same momenty w roku, znaczone równonocami, przesileniami, siewem i żniwami.
Zimowe przesilenie to czas „odradzania się Słońca”. W starożytnym Rzymie obchodzono je jako Saturnalia, ku czci boga Saturna. Było to święto równości, pojednania i zabawy. W Persji świętowano Noc Jalda – narodziny Mitry, bóstwa Słońca. Wśród ludów germańskich czas zimowego przesilenia to Jul, a u Słowian – Godowe Święto, albo Szczodre Gody czy Zimowe Staniesłońca. Nawet grudzień był nazywany niegdyś godnikiem. Świętowano śmierć starego słońca i narodziny nowego, zwycięstwo światła nad ciemnością.
W szczodry wieczór dzieci otrzymywały drobne upominki – najczęściej jabłka, orzechy oraz placki w kształcie zwierząt lub lalek zwane szczodrakami. Pamiętano w tym okresie również o duszach przodków. By mogły się ogrzać, palono ogniska, a na cmentarzach organizowano uczty. Potem zwyczaj uroczystego posiłku przeniósł się do domów, ale wciąż zostawiano dodatkowe nakrycie przy stole dla zmarłych krewnych.
Choć świąteczna choinka przywędrowała do Polski z Niemiec dopiero w okresie zaborów na przełomie XVIII i XIX wieku, zwyczaj dekorowania domu w Szczodre Gody, a później Boże Narodzenie, istniał od bardzo dawna. Najpierw używano do tego snopka zboża, zwanego Diduchem. Diduch (dziad) lub okłót czy łokót, to pierwszy skoszony podczas żniw snop pszenicy, owsa lub żyta, który ustawiano kłosem do góry w kącie izby. Miał zapewniać urodzaj w kolejnym roku i chronić domostwo przed złymi duchami. Diducha po zakończeniu świętowania rytualnie palono, a w niektórych regionach trzymano aż do wiosny, a jego ziarna służyły do pierwszego w roku zasiewu.
Z czasem do dekoracji domów zaczęto używać jemioły oraz tworzono tzw. podłaźniczki, w Polsce znane głównie na Podhalu i w Beskidach. Na ogół robiono je ze słomy lub z wierzchołków choinki, które odwracano do góry nogami i przyozdabiano jabłkami, orzechami, cukierkami i bibułą. Czasami wykorzystywano obręcz przetaka, do której przyczepiano zielone gałązki. Podłaźniczki wieszano na belce stropowej, nad stołem wigilijnym lub w kącie.
Choć więc formalnie zima dopiero się zaczyna, już wkrótce słońce będzie przyświecać nam z każdym dniem coraz dłużej. Koło roku domknie się, a my będziemy ten czas świętować, jak czynili to ludzie od tysięcy lat.
Tekst: Katarzyna Śnigórska