Oczy drzew

“Oczy patrzą z każdej strony, jakbyś ciągle był śledzony

Z pni się oczy wyłaniają i na Ciebie spoglądają

Gdy człek po lesie wędruje

Strach go czasem oblatuje

Oczy małe, oczy duże

Oczy w dole, oczy w górze

Jak u smoka, krokodyla

Człowiek chętnie dałby dyla”.

Przyznam się Wam do czegoś, ale to tajemnica (pamiętajcie!!)

Chodzi o to, że jak chodzę sama po lesie, to czuję się jakby mnie drzewa obserwowały. Na każdym pniu widzę oczy, duuużooo oczu i … czasem naprawdę mnie strach oblatuje (zwłaszcza wieczorem, po zmierzchu), za to w ciągu dnia cisną mi się na usta różne piosenki o oczach, których jest przecież mnóstwo, że można by je śpiewać i śpiewać, i…. śpiewać. Są wśród nich zarówno te, co bardzo lubię, te co lubię troszkę mniej,  jak i te których zwyczajnie nie lubię. Ale de gustibus non disputandum est.

Z tych, które lubię i przychodzą mi zwykle do głowy to:

Czerwone Gitary – Anna Maria

Czerwone Gitary – Takie ładne oczy

Perfect – Zamykam oczy

Agnieszka Osiecka – Czy te oczy mogą kłamać

Łzy – Oczy szeroko zamknięte

Gosia Andrzejewicz – Otwórz oczy

Ivan Komarenko – Jej czarne oczy

Lady Gaga – Brow Eyes

Matt Pokora – Through the eyes

itd., itd., itd.

Ale najbardziej się boję wtedy, kiedy przypomnę sobie film „ Nie otwieraj oczu”, który bazuje na tym, czego nie widzimy i nie możemy ani zdefiniować, ani wyjaśnić, a co przeraża bardziej niż najstraszniejszy potwór, którego fizycznie zobaczyć możemy.

Czy Wy też tak macie?

Czy jest zatem coś bardziej przerażającego niż nasze własne lęki? Chyba nie!

Ale, ale, nie o strachu i potworach miało być dzisiaj, ani nie o takich oczach o których są te piosenki (piękne, smutne, czarne otwarte czy zamknięte), ale o takich, które oczami wcale nie są!

No to teraz chyba trochę zagmatwałam temat.

Postaram się zatem, rozwinąć go bardziej zrozumiale.

Ale zanim będzie na poważnie, to zapodam Wam jeszcze kolejną rymowankę:

“Kiedy po lesie wędrujesz, dookoła widzisz oczy,

rozglądasz się w każdą stronę, czy na kark Ci coś nie wskoczy.

Słuch wytężasz ponad siły, czy za tobą ktoś nie woła,

i przyspieszasz coraz bardziej, by z prędkością mknąć sokoła.

Wyobraźnia w szybkim tempie produkuje scenariusze,

że ktoś patrzy, że ktoś idzie i chce porwać twoją duszę.

Lecz, las nie jest taki straszny, jak niektórym się wydaje,

„Koń skrzydlaty tam nie lata”, tam są dobre obyczaje. 

W lesie nikt Cię nie podgląda i podsłuchów nie stosuje,

bo szacunek i kultura ponad wszystko TU panuje.

Niech więc oczy wszechobecne więcej was nie przerażają,

to są miejsca po gałęziach, które same odpadają”.

A teraz już na serio 🙂

Te OCZY DRZEW, które możemy obserwować na pniach to tak zwane brewki, które zaliczamy do wad drewna. A mówiąc prościej i bardziej zrozumiale, to jest to nic innego, tylko zarośnięte sęki.  Widoczne na pniu drzewa znamiona, które swoim wyglądem przypominają jakby rysunek oka, w fachowym nazewnictwie leśnym są ukośnymi zmarszczeniami kory, które biegną stycznie do nasady gałęzi lub okrągłej, albo owalnej, albo czasem trójkątnej blizny, która „skrywa” zarośnięty sęk. W języku przystępniejszym dla wszystkich, są to jakby blizny, które powstały w miejscu obumarłej i odpadniętej gałęzi. Mają one ciemniejsze zabarwienie niż kora wokół nich.

Jak myślicie, czy na wszystkich drzewach można zobaczyć takie brewki?

Otóż nie.

Brewki powstają głównie na pniach drzew o cienkiej i raczej gładkiej korze. Możemy je zatem zobaczyć wędrując po buczynach, są one bardzo wyraźne na tle jasnej kory buków. Często również występują na brzozach, jesionach, topolach i młodych olchach, ale czasem również znajdziemy je na młodych jodłach. Ich kształt i wielkość jest różna, zależnie od gatunku i wielkości gałęzi, która kiedyś rosła w tym miejscu, a odpadła podczas wzrostu drzewa i jego naturalnego oczyszczania się z gałęzi. Wielkość i kształt takiego „OKA”/ BREWKI umożliwia nam oszacowanie wielkości zarośniętych sęków, a także głębokości ich zalegania w pniu drzewa. Czyli długość brewki pozwala nam w miarę dokładnie określić długość i średnicę sęka. A ogólnie przyjęte zasady służące ocenie wyglądu brewek, mówią, że im są one dłuższe, tym również dłuższy jest również sęk i jego średnica. A co mówi nam miara kąta rozwarcia brewek? Wiecie może? Na wszelki wypadek wyjaśniam: pomiar ten dostarcza nam wiedzy o  głębokości zalegania zarośniętego sęka w pniu. I odczytuje się to tak: im kąt rozwarcia brewek jest większy, tym głębokość zalegania sęka jest większa, a im jest mniejszy, to analogicznie głębokość zalegania sęka jest mniejsza. Czyli możemy tu mówić o zależności wprost proporcjonalnej :), co oznacza, że jak COŚ rośnie to to drugie COŚ też rośnie, a jak COŚ maleje, to to drugie COŚ również maleje (zależność jak w matematyce czy fizyce :))

A’ propos sęków i sękatego drewna watro jeszcze wspomnieć o jednej ważnej kwestii, a mianowicie, wartości technicznej takiego drewna. Czy takie drewno uznawane jest za wadliwe, czy wręcz przeciwnie, można je postrzegać  jako zaletę? Wszyscy chyba wiemy, że drewno to najstarszy i jak dotąd najlepszy surowiec, ale podobnie jak każdy inny, ma swoje wady i zalety. Czy zatem sęki uznamy bezwzględnie za wadę czy jednak za zaletę to zależy od tego w CZYM SĘK??

A czy w ogóle widzieliście kiedyś drzewo, które sęków nie miało?

Zastanawialiście się nad tym? Bo ja kiedyś o to pytałam, jak jeszcze chodziłam do przedszkola 🙂

I wtedy dowiedziałam się od mojego taty, że drzewa bez sęków praktycznie nie istnieją. Sęki powstają bowiem w ciągu całego życia drzewa, podczas jego wzrostu i można je podzielić na widoczne, czyli otwarte i niewidoczne, czyli zarośnięte, inaczej ślepe. Wyjaśniając dalej: sęki otwarte to oczywiście te, które możemy dostrzec na powierzchni drewna,  a zarośnięte, to jak sama nazwa wskazuje, to te co zarosły i ich nie widać, ale za to widać COŚ, co nas informuje o tym, że gdzieś tam jednak są 🙂

Musicie sobie jednak zdawać sprawę z tego, że wszystkie sęki osłabiają właściwości mechaniczne drewna. Zmniejszają jego wytrzymałość na rozciąganie wzdłuż włókien oraz na zginanie.

Deski ze zbyt dużą ilością sęków zwykle nie nadają się do wykorzystania w meblarstwie czy stolarstwie, chociaż nie zawsze jest to reguła, czasem taki sęk może mieć duże walory estetyczne i wtedy jest bardzo pożądany, a ozdobione sękami meble stają się niepowtarzalne i zyskują na atrakcyjności.

SĘK W TYM, żeby to był zdrowy sęk!

Kto kiedykolwiek w swoim życiu rąbał drewno, to zapewne wie, że sęki utrudniają również jego  rozłupywanie, siekiera zatrzymuje się na sęku i …. wtedy trzeba albo użyć większej siły, albo po prostu uderzać w  kawałek drewna od innej strony 🙂

Podsumowując moje pisanie, to jak widzicie brewki oraz  inne znamiona drzew (o nich będzie innym razem) to bardzo ciekawy temat, a jeśli ktoś z Was wcześniej go nie zgłębiał, to dzisiaj po części  zrobiliśmy to razem. Zarówno od strony humorystycznej (a nawet „strasznej”) i merytorycznej, ale i troszkę technicznej.

A kto do tej pory nie zauważył znamion na drzewach, to może warto  zrobić to przy najbliższej okazji. Niedługo weekend, dni są już coraz dłuższe i cieplejsze, więc można się wybrać do lasu (kto może oczywiście i kto chce, i lubi). Odpoczynek i relaks w objęciach lasu korzystnie wpłynie na  nasze zdrowie i uleczy nagromadzone stresy. Nie potrzebne nam będą leki z apteki, ani żaden psycholog jeśli nauczymy się w pełni obcować z naturą. Możemy rozmawiać z drzewami, przytulać się do nich (o tym też będzie innym razem), nawet do tych tych sękatych i przede wszystkim obserwować wszystko dookoła, ale nie ze strachu, czy coś na nas nie czyha za jakimś drzewem, ale z ciekawości, z chęci poznania. Las to poligon wiedzy i mądrości natury. Uczmy się postrzegać i rozumieć las, uczmy się go czytać, podglądając jak robią to zwierzęta. One są w tym mistrzami. Przecież są u siebie w domu. My też w swoim domu wszystko znamy i moglibyśmy się poruszać po nim z zamkniętymi oczami ( I ZNOWU O OCZACH!!!)

Jak będziemy żyć w zgodzie z naturą, to będziemy zdrowi na duszy i ciele!

A tak mówił, nieżyjący już flamandzki pisarz i duchowny, Phil Bosmans, autor wielu wierszy i aforyzmów dotyczących odczuwania, samotności i cierpienia:

“Człowiek, który potrafi rozmawiać z drzewem, nie potrzebuje psychiatry.

Niestety, sporo ludzi uważa inaczej.”

 Zatem może warto spróbować „pogadać” z drzewami? Jeśli spróbujecie, to dajcie proszę znać jak Wam poszło 🙂

Polecam Wam też moją ulubioną książkę autorstwa Phila Bosmansa pt. „ŻYĆ KAŻDYM DNIEM”

I mówię Wam:

SĘK W TYM, żeby umieć tak właśnie żyć!!!

Tekst i zdjęcia: Iwona Szczygieł

Pozdrowienia z Popradzkiego Parku

Iwona Szczygieł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *